Zaledwie 45 dni wytrwała Liz Truss na stanowisku premiera Wielkiej Brytanii. Do historii przejdzie jako osoba najkrócej piastująca to stanowiska w dziejach Zjednoczonego Królestwa.
Ciężkie zadanie, szybka przegrana
Kiedy ze stanowiska ustępował Boris Johnson, wielu komentatorów politycznych mówiło, iż przed jego następcą nie lada wyzwanie, by zmierzyć się ze zmianami po Brexicie i gospodarką, która spowolniła. Liz Truss na jego miejscu nie zdołała zmierzyć się zwycięsko ze wszystkimi czekającymi na nią zadaniami. Zaledwie siedem tygodni po mianowaniu na stanowisko przez królową Elżbietę II poddała się do dymisji.
Truss ewidentnie nie radziła sobie z tym, co działo się w Wielkiej Brytanii – gospodarka nie jest już taka sama, jak przed Brexitem, koszty kredytów i innych usług bankowych są jednymi z najwyższych w historii, życie zwykłego Brytyjczyka stało się trudniejsze. Pani premier udzielając wywiadów, mówiła, że jest figherką, nie odpuści, będzie robić, co w jej mocy, by kraj wrócił na dawne tory. Dzień po nazwaniu się figherką podała się do dymisji, co nikogo nie zaskoczyło – może tylko panią premier.
Pieniądz się zgadza
Mimo to Liz Truss nie wyszła źle na byciu premierem – jako osoba, która piastowała to stanowisko, może liczyć na roczny dodatek w wysokości 115 tysięcy funtów, jeżeli pozostanie aktywna w świecie polityki. Opozycja wzywa jednak do tego, by zrezygnowała z tych pieniędzy. Powód? Była premierem przez zaledwie siedem tygodni, taki dodatek może zostać źle przyjęty przez opinię publiczną. Taka premia, kiedy inni pracownicy urzędowi często korzystają z pomocy banków żywności, po prostu jest nie na miejscu.
Następca z tymi samymi wyzwaniami
W miejsce Liz Truss jako premiera wybrany został Rishi Sunak. Urząd będzie piastował od 25 października 2022 roku jako najmłodszy w historii, gdyż w wieku 42 lat, a do tego jako pierwszy premier pochodzenia azjatyckiego. Podczas swojej kadencji będzie musiał zmierzyć się z tymi samymi problemami kraju, co jego poprzedniczka. Europa będzie patrzyć, z jakim efektem.